W niedzielę 1 lipca już przed południem w barwickim urzędzie stanu cywilnego brzmiał Marsz Mendelsona. Jego melodia rozpoczęła piękny, po przeżytych wspólnie 50 latach Jubileusz Leokadii i Jana Baran z Kaźmierzewa.
Nasi zacnie goście przybyli do urzędu wraz ze swoimi bliskimi, by uroczyście podziękować sobie za wspólnie przeżyte lata. Przy wspomnieniach pierwszego zauroczenia, dnia samego ślubu i kolejnych lat wspólnego życia był uśmiech, łzy wzruszenia i blask oczu, który pozostał niezmieniony przez te wszystkie lata. Swoim pierwszym w tym dniu tańcem zachęcili nasi jubilaci gości do wspólnego śpiewu i pląsania.
W imieniu burmistrza Zenona Maksalona i przewodniczącego rady miejskiej Edwarda Trejnisa gratulacje i życzenia złożyła Ewa Nowosielska radna powiatu szczecineckiego i kierownik referatu promocji naszego urzędu.
"To piękny dzień, to piękna chwila, która warta jest, by ocalić ją od zapomnienia" - podsumowała kierownik urzędu stanu cywilnego Renata Trembowelska.
Państwo Baranowie poznali się jesienią 1967 roku pracując w jednym zakładzie pracy. Pani Leokadia była wysoką, zgrabną blondynką, a Pan Jan przystojnym szatynem.
Suknię do ślubu Pani Leokadia miała zamówioną w oddalonym ponad 30 km Złocieńcu. Życie lubi płatać figle, tak to bywało i bywa. Sukienka okazało się, że będzie gotowa w dniu ślubu. To były inne czasy i dziś taka historia jest nie do pomyślenia. Pan Jan wsiadł w dniu ślubu na rower i pojechał po sukienkę dla swojej wybranki. Był to czas trudu, wysiłku, ale też i wielkiego napięcia. Odległość i środek transportu sprawiły, że Pan Jan wrócił z suknią na ostatnią chwilę. Wszystko się jednak dobrze skończyło i zdążyli na czas.
Takich historii życiowych mają dużo więcej. I tak na myśl o męskich, nowych, związanych kapciach mają uśmiechy na twarzy. Niebieski długi płaszcz, oryginalny i hasło Zorro to wspomnienia młodzieńczych lat. Rzym, niezapomniane chwile, pełne cudownych widoków i wrażeń, to wspomnienie Rubinowych Godów i prezentu, który otrzymali od swoich dzieci.
Pan Jan dbał, żeby w ich domu nigdy nie zabrakło chleba i do chleba, a Pani Leokadia poświęciła swoje życie na wychowywanie dzieci i zajmowanie się domem. Dom, który stworzyli, to miejsce, gdzie wraca się z przyjemnością, gdzie króluje ciepło rodzinne i smakołyki przygotowywane przez Panią Leokadię. Pierogi, naleśniki muskają podniebienia dzieci i wnuków.
Wśród opowieści o życiu, rodzinie, wypłynęły piękne słowa Pani Leokadii: "Dziękujemy Bogu za zdrowie i radość dnia codziennego, pomimo, że czasem bywało różnie".
Słowa pełne miłości i wzruszenia do Jubilatów w imieniu najbliższej Rodziny powiedziała córka Renata.
We wspaniałej atmosferze pożegnaliśmy Jubilatów, którzy to dalej pojechali świętować swój Jubileusz.
Dostojnym Jubilatom składamy jeszcze raz najserdeczniejsze gratulacje, spełnienia marzeń, długich lat życia i kolejnych wspólnych rocznic.
tekst: Renata Trembowelska
zdjęcia: Katarzyna Astramowicz